Top
  >  Podróże   >  Kuba na własną rękę – jak zorganizować podróż

Hola! Właśnie wróciliśmy z naszej wymarzonej podróży na Kubę! Jestem niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się skreślić to miejsce z listy swoich podróżniczych celów. Zawsze marzyłam, żeby na własne oczy zobaczyć te wszystkie piękne, kolorowe klasyki, pastelowe domy, spróbować cygara i na chwilę poczuć ducha socjalizmu. Jednym zdaniem – przenieść się do innego świata. Dzisiaj więc kilka słów o tym jak na własną rękę, bez pośredników zorganizowaliśmy tygodniowy wypad na Kubę, ile kosztowały nasze noclegi i przejazdy. Dla ułatwienia 1 CUC to około 1 USD.

Kuba z roku na rok jest coraz popularniejszym kierunkiem, do tego bardzo dużo mówi się o zmianach, jakie tam zachodzą, a więc każdy kto kiedykolwiek chciał zobaczyć ten kraj spieszy się jak może, aby zdążyć przed Amerykanami. Dlatego właśnie najdroższą i najtrudniejszą rzeczą w naszej podróży było zdobycie biletów lotniczych, które są koszmarnie drogie i rzadko trafiają się okazje. Tym razem jednak mąż miał szczęście i ustrzelił dwa ostatnie miejsca w promocyjnej cenie – lot czarterowy Rainbow Tours obsługiwany przez LOT kosztował nas 800 zł w jedną stronę za osobę. Bezpośrednio z Warszawy do Varadero. W jedną, bo po Kubie wybieraliśmy się do Meksyku. To rewelacyjna cena za lot w tej chwili, raczej nie spotyka się tańszych.

Na Kubę potrzebujesz wizy. Możesz kupić ją w ambasadzie w Warszawie lub w biurze podróży (nawet jeśli nie wykupiłeś u nich wycieczki). Koszt wizy to około 100 zł. Do takiej wizy czyli karty turysty (to jest to samo) powinno się wpisać nocleg, dlatego koniecznie zarezerwuj coś wcześniej, przynajmniej na pierwszą noc. My wybraliśmy jeden z najtańszych moteli w Varadero i mieliśmy mega szczęście, bo okazało się, że należy on do dużego hotelu Los Delfines i dzięki temu mamy luksusowe śniadanka w cenie cebulowego noclegu. Nasz motel nazywał się Motel 39 i kosztował 25 albo 30 CUC za pokój za noc już ze śniadaniami dla nas obojga. W takich miejscach masz do dyspozycji tylko kostkę mydła i papier toaletowy, więc pamiętaj, że na Kubę musisz zabrać swój szampon do włosów, odżywkę i żel pod prysznic. W Motelu 39 byliśmy dwie noce. Varadero to mega turystyczny kurort, nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdziwą Kubą, więc nie polecam zostawać tam dłużej, chyba, że chcesz poplażować – plaże są tam piękne.

Jeśli chodzi o transport publiczny na Kubie, to nie mamy zbyt wiele do wyboru. Jeżdżą tu tak zwane collectivos, czyli prywatni kierowcy zbierający pasażerów do wspólnego przejazdu lub busy, które są raczej drogie. W Varadero collectivo nie jest zbyt popularne i ciężko było nam cokolwiek zorganizować, więc nastawiliśmy się na podróż busem do Trynidadu – bilet kosztuje 20 CUC od osoby. Po drodze na terminal zaczepił nas kierowca oferujący collectivo. Szkoda, że nie spotkaliśmy go wcześniej, bo moglibyśmy znaleźć dwie dodatkowe osoby czekające na busa, a w tamtym momencie wszyscy mieli już kupione bilety. Za podróż we dwoje zapłaciliśmy po 35 CUC od osoby, czyli bardzo drogo, jednak bus jedzie 6 godzin, a samochodem zaoszczędziliśmy prawie 3 godziny, co w podróży jest dla nas bardzo ważne. Bardzo ciężko jest organizować przejazdy z minimalnym dostępem do Internetu. Nawet jeśli napiszesz ogłoszenie na forum, że szukasz collectivo, nie możesz sprawdzać wyników co chwila i cały proces niesamowicie się wydłuża, a jeśli planujesz tak jak my być po jednej – dwie noce w każdym miejscu, to już w ogóle zapomnij i licz na szczęście. Zostawiam namiar na kierowcę, który zawiózł nas z Varadero do Trynidadu:

Możesz dać ten namiar w hotelu/motelu i poprosić, żeby się z nim skontaktowali (pod numerem podkreślonym długopisem). Jest opcja troszkę się potargować, zawsze jest jakieś pole do negocjacji. Niestety ten citroen z wizytówki to właśnie jest ta magiczna karoca. Podróż w pełnym składzie jest koszmarna, ale cóż, Kuba jest droga, trzeba ciąć koszty.

Nie mieliśmy noclegu w Trynidadzie, ale jak to na Kubie, tam każdy każdego zna i świetnie działa system poleceń i marketing szeptany. Fermin, nasz kierowca wykonał kilka telefonów i zawiózł nas do swoich znajomych, którzy prowadzą casa particular w Trynidadzie. Polega to na tym, że Kubańczycy wynajmują pokoje turystom w swoich domach, co jest zdecydowanie tańsze niż hotel, a przy tym możesz zobaczyć, jak wygląda życie takiej rodziny, zjeść z nimi śniadanie, porozmawiać. Od razu wiedzieliśmy, że w ten sposób chcemy podróżować po Kubie. Jest to trochę stresujące, że nie wiesz gdzie jedziesz, nie masz noclegu i nie masz pojęcia jak będzie on wyglądał, nie możesz sprawdzić zdjęć w google grafika ani ocen na airbnb. Jednak przez to że wszystko działa na gębę i przez system poleceń Kubańczycy są mega uczciwi i starają się, żeby goście byli zadowoleni. W końcu ryzykują nie tylko swoją opinią, ale i opinią znajomego, który mu tych turystów sprowadził. Nocleg w Trynidadzie okazał się skromny, ale czysty i dość wygodny. Kosztował nas 25 CUC za pokój już ze śniadaniem (najtaniej podczas całego wyjazdu). Zostaliśmy tam dwie noce. Jeśli chodzi o Trynidad, to spokojnie wystarczy jeden, a nawet pół dnia. Niewiele tam jest do zobaczenia. Jednak poruszając się collectivo trzeba się dostosować, a z tego co zrozumiałam collectivo zbiera się raczej rano. Łatwiej jest zebrać turystów na podróż o 8 niż o 22. Dla mnie to dziwne, bo wolałabym stracić wieczór, kiedy jest już ciemno i chłodno niż 4 godziny w trakcie dnia spędzić w aucie, ale trudno, nie miałam nic do gadania.

Przejazd z Trynidadu do Havany kosztował nas 25 CUC od osoby i jechaliśmy z tym samym kierowcą (poprosiliśmy gospodarzy o umówienie nas telefonicznie). Jechaliśmy w pełnym składzie, jeszcze z dwoma chłopakami z Grecji. Tutaj również Fermin zabezpieczył dla nas nocleg u swoich znajomych, jednak tym razem był to dom oddalony od centrum w nowej części Havany, gdzie jest ciszej i spokojniej (dobre miejsce dla rodziny z dziećmi). Zostawiam Wam namiar:

Nocleg kosztował 25 CUC ale niestety bez śniadania, za co gospodarze liczyli 5 CUC od osoby. Dla nas okazał się to słaby deal, bo żeby dojechać do centrum pod Kapitol trzeba było wziąć taksówkę za 5 CUC a powrót wieczorem kosztował 7 CUC i to po kilku targach (początkowo chcieli 15 CUC). W centrum jednak zatrzymaliśmy się w kawiarni i zapytaliśmy kelnerki, czy zna może jakąś casa particular w centrum i ile by taka kosztowała. Oczywiście okazała się świetnie poinformowana, zadzwoniła po męża i jego kolegę i załatwili nam nowy nocleg w samym centrum na kolejne dwa dni. Nowy nocleg kosztował 25 CUC bez śniadań i w tym domu nie było w ogóle opcji ich wykupienia. Planowaliśmy jednak wycieczkę, a drugiego dnia podróż na lotnisko, więc nie było takiej potrzeby. Ważne, że byliśmy w centrum i nie musieliśmy wydawać na taksówki. Śniadanie w kawiarni, gdzie pracuje nasza nowa znajoma Victoria kosztuje 6 CUC od osoby, ale kawa jest lepsza, niż ta serwowana w domach. Kawiarnia znajduje się praktycznie przy samym morzu, gdzie zaczyna się główny deptak. A to namiar na casa particular w centrum Havany:

Victoria jest przesympatyczną osobą, niestety jak to na Kubie, zarabia gówniane pieniądze. Kubańczycy zarabiają w innej walucie, CUP, która jest niewiele warta. Turyści natomiast płacą zawsze w CUC. W dni wolne od pracy Victoria dorabia jako przewodniczka podczas pieszych wycieczek po Havanie (centrum, historia). Wycieczka kończy się obiadem w jej domu, gdzie mąż (szef kuchni) serwuje tradycyjne kubańskie potrawy. Zostawiam Wam jej wizytówkę, gdybyście chcieli skorzystać:

Havana była naszym ostatnim punktem. Ostatniego dnia wykupiliśmy wycieczkę do Vinales na plantację tytoniu. Była to jednodniowa wycieczka z przewodnikiem, bez noclegu, całodniowa (od około 7 do 18). Kosztowała 67 CUC od osoby i kupiliśmy ją w Hotelu Plaza (można też w Hotelu Sevilla). Lunch jest wliczony w cenę. Napiszę o niej osobny wpis, jeśli chcecie wiedzieć więcej o plantacji tytoniu.

LINK DO CZERWONEJ SUKIENKI

Taksówka z centrum Havany na lotnisko powinna kosztować 25 max 30 CUC. Pamiętajcie, że zawsze nieoznakowane taksówki, nie wiem jak to wytłumaczyć, taksówki wyglądające jak normalne samochody z napisem taxi tylko na szybie, bez naklejek na karoserii, są dużo tańsze, bo to tzw. taksówki nielegalne, nie płacą licencji. Nie wiem ile liczy sobie legalna taksówka na lotnisko, my zdecydowaliśmy się pojechać z Enrique, sympatycznym facetem u którego wykupiliśmy poprzedniego dnia przejazd pięknym, różowym klasykiem. Taką właśnie karocą pojechaliśmy za 30 CUC na lotnisko, opuszczając Kubę w wielkim stylu.

 

Z lotniska już czekał nas lot prosto do Cancun. Ceny lotów na tej trasie również rzadko tanieją. Nasz kosztował około 500 zł od osoby.

Jeśli chodzi o samą organizację wyjazdu, to w zasadzie tyle. Koniecznie dajcie mi znać, co jeszcze chcielibyście wiedzieć o tej podróży! Czeka mnie dużo pracy nad tworzeniem wpisów, chciałabym wyczerpać temat!

Comments:

  • 28 grudnia, 2018

    Kiedyś obiecałam sobie że wybiorę się na Kubę, miejsce jest dla mnie piękne i jak widać zorganizować taki wyjazd nie jest wcale jakoś ciężko. Możesz napisać jak wygląda życie w tym miejscu, bo wiadomo tam przecież jest komunizm no i jak żyją ludzie.

    reply...
  • 2 stycznia, 2019

    Ciekawy wpis, myślę, że jeszcze nie jeden raz do niego wrócę, a kto wie, może i żona da się namówić na taki rodzaj wycieczki 🙂 Pozdrawiam!

    reply...
  • 3 stycznia, 2019

    Chętnie zobaczyłbym, jak wygląda ta plantacja tytoniu 🙂

    reply...
  • 4 stycznia, 2019

    Szkoda, że tak mało Twoich zdjęć w tym wpisie 😉 Również czekam na zdjęcia z plantacji tytoniu, bo jestem ich bardzo ciekawy!

    reply...
  • Joanna

    26 sierpnia, 2019

    Ola,
    czy byłaś na wycieczce z Viktorią? 🙂 fajnie było?

    reply...

post a comment