Top
  >  Podróże   >  Wyjazd na narty po 10 latach! O czym trzeba pamiętać?

Jej! Cała i zdrowa wróciłam do Warszawy. Tydzień w Zakopanem minął błyskawicznie, aż żałuję że tak szybko się skończył. A tak się bałam tego wyjazdu… Dlaczego? Do Krakowa przylecieli nasi znajomi z Hiszpanii i chcieli głównie uprawiać sporty zimowe. Nie jest to dla nich nowość, robią to praktycznie co roku w Andorze, ale polubili to na tyle, że w Polsce chcieli również spróbować swoich sił na stoku. Hania, z którą wybraliśmy się na ten wyjazd również co roku jeździ na nartach. A ja? No cóż…

Pierwsze „kroki” na nartach postawiłam jako dziecko. Moi rodzice świetnie jeździli i miłością do nart próbowali zarazić również mnie. Nauczyłam się jeździć dość dobrze, niektórzy mówili nawet że świetnie. Czy to jednak pokochałam? Absolutnie nie. Jako naczelna summer girl rodziny sporty zimowe umieściłam w kategorii „z braku laku i kit dobry” i tak przejeździłam z rodzicami spory kawał Europy na nartach. Próbowałam też swoich sił na desce, ale nie doszłam nigdy do jakiegoś niesamowitego poziomu. Co stało się później? Po wkroczeniu w dorosłość, kiedy mogłam już sama wyjeżdżać zwykle decydowałam się na poszukiwanie słońca zimą. Wolałam polecieć do Hiszpanii czy Izraela, niż mrozić sobie tyłek na stoku. Kiedy więc nasi Hiszpanie zaproponowali narty, przypomniałam sobie że… mój ostatni raz na stoku był chyba w liceum!

Wyszłam poza swoją strefę komfortu i postanowiłam dać sportom zimowym jeszcze jedną szansę. Jak się przygotowałam do wyjazdu? O czym trzeba pamiętać jadąc na narty?

1. Odpowiedni sprzęt

W dzisiejszych czasach wszystko można wypożyczyć. Całe szczęście, bo przeglądając zawartość mojej piwnicy w Lublinie nieźle się przeraziłam. Moja deska i buty nadają się do muzeum. Moje narty przepadły w niewyjaśnionych okolicznościach, a buty są zepsute. Gogle pęknięte (zorientowałam się w ogóle na stoku, ale co tam) a w spodniach się nie dopinam. Kurtka? Mój mąż powiedział, że wyglądam jak Jerzy Engel i wstyd w czymś takim iść (ok, kupiłam ją w gimnazjum, faktycznie). Okazało się w zasadzie, że jestem dumną posiadaczką gogli i rękawiczek.

Skończyłam w popularnym sklepie sportowym i wyszłam z niego z nową kurtką i spodniami do kompletu. Dobra inwestycja zważywszy na to, że pewnie będą mi służyć następne 10 lat. Wypożyczenie sprzętu (narty, buty, kijki) kosztowało 40 zł dziennie (braliśmy 4 godzinne karnety). Lepiej wypożyczyć sprawny, pewnie prawie nowy sprzęt niż jeździć w czymś z poprzedniej epoki, na czym możesz sobie zrobić krzywdę. Pamiętaj o kasku.

2. Stok dobrany do umiejętności

Najważniejsze jest, żeby nie szaleć, szczególnie jeśli dopiero uczysz się jeździć, albo jesteś jak ja – po dłuższej przerwie. My na rozgrzewkę wybraliśmy Szymoszkową, gdzie jest w zasadzie jedna dłuższa trasa i dwa wyciągi (krótki i długi). Na początek to był dobry wybór, ale już po jednym dniu zupełnie nam się znudziło. Chcieliśmy pojeździć na Kasprowym, ale niestety zagrożenie lawinowe nam to uniemożliwiło. Poczytaj blogi, wybierz stok dostosowany do Twoich umiejętności. Nie za stromy, ale i nie zupełną oślą łączkę.

3. Rób przerwy na dobre jedzonko

Odpoczynek w trakcie jazdy jest bardzo potrzebny. Zmęczony człowiek łatwiej popełnia błędy a na stoku łatwo o kontuzję. Nie ma co się więc ścigać i „wyciskać” 110% z karnetu. Karczmy na stoku nie zawsze oferują dobre jedzenie, a już na pewno nie robią tego w rozsądnych cenach. Można więc zatrzymać się tam na grzańca, czy na gorącą czekoladę, ale z małym głodem warto poradzić sobie samemu. Kiedy byłam mała, standardem było jeżdżenie na nartach z plecakiem, w którym ukryte były kanapki i termos z gorącą herbatą. Kiedyś tego nie lubiłam, a teraz wspominam z rozczuleniem. Do swojego plecaka zapakowałam więc swoją wersję przekąsek na stok. Mini Almette to doskonały wybór szybkiej przekąski. Puszystego serka twarogowego nie trzeba Wam przedstawiać, a ta wersja jest jedynie zminiaturyzowaną wersją produktu, „na raz”. To wygodne i praktyczne rozwiązanie, dobre na przykład na podróż, na wycieczkę, czy właśnie na stok. Ja najbardziej lubię go z chrupiącymi paluszkami w stylu grissini.

4. Ochrona włosów, dłoni i ust

Podczas uprawiania sportów zimowych musisz pamiętać, żeby odpowiednio zadbać o swoją skórę i włosy. Mróz, wiatr i śnieg zupełnie im nie sprzyjają, dlatego pamiętaj o kremie natłuszczającym, filtrach i pomadce ochronnej. Włosy najlepiej ochroni luźny warkocz oczywiście trzymany pod kurtką.

5. Dobrze wyposażona apteczka

Podstawowe produkty pomocne przy drobnych kontuzjach i bólach mięśniowych mogą okazać się pomocne szczególnie, jeśli dopiero uczysz się jazdy na nartach, czy na snowboardzie. Środki opatrunkowe, żel na ból mięśni oraz środki przeciwbólowe to konieczność.

6. Ubezpieczenie

Szczególnie jeśli wyjeżdżasz poza granice kraju sprawdź koniecznie swoje ubezpieczenie. Sporty zimowe są niesamowicie kontuzjogenne, a na stoku łatwo jest o głupi wypadek. Przezorny zawsze ubezpieczony, nie bez powodu się tak mówi.

Jeździsz na nartach albo na snowboardzie? A może uprawiasz inne sporty zimowe? Dodałbyś coś do mojej listy?

Wpis powstał we współpracy z Almette.

Comments:

  • Anonimowy

    30 stycznia, 2019

    super zdjecia!

    reply...
  • Lukasz

    31 stycznia, 2019

    pojechalbym na takie narty 🙂

    reply...
  • 31 stycznia, 2019

    Zazdrość milion! Tez bardzo stęskniłam się za nartami : )

    reply...
  • Aga

    1 listopada, 2019

    Piękne zdjęcia i fajny wpis

    reply...

post a comment