Top
  >  Podróże   >  Moja kosmetyczka w podróży – bez czego nie wchodzę do samolotu?

Najczęściej zadawane pytanie ostatnich miesięcy: jakich kosmetyków najczęściej używam w podróży? Co ułatwia mi życie podczas długich lotów? Nie wiem ile czasu minęło odkąd obiecałam Wam ten wpis! Małą zapowiedź można znaleźć w tekście jak przetrwać długi lot, wpisie sprzed roku, ale niewiele się w sumie zmieniło, nawet ulubiona marka kosmetyczna ta sama. Za to tym razem na pewno rozwinę myśl i mam nadzieję, że odpowiem na wszystkie pytania.

Pytanie pierwsze: tak, niosłam to wszystko na plażę tylko po to, że by zrobić ładne zdjęcia. Tak, stół też 🙂 A trzymając się tematu, zobaczmy co tym razem miałam przy sobie podczas podróży. Pamiętajcie, że mimo tego, że zdjęcia sugerują torbę plażową, mówimy o kosmetyczce do samolotu/pociągu.

Zacznijmy od najważniejszego:

Nigdy nie maluję się do samolotu. Nie chcę zbędnie obciążać skóry, która i tak będzie narażona nie tylko na suche powietrze w klimatyzowanym samolocie, ale i najprawdopodobniej zmęczenie spowodowane zmianą strefy czasowej. Przy sobie mam zwykle nawilżające chusteczki do twarzy (tym razem takie „ogólne” babydream, bo najbardziej je lubię) oraz krem nawilżający, który również jest uniwersalny. Kremom Miya jestem wierna od ponad roku, bo świetnie się sprawdzają (mój ulubiony to mango i kokos), mają idealną pojemność do samolotu i właśnie dlatego, że są uniwersalne, czyli zarówno do buzi, jak i do rąk. To Polska marka więc dodatkowo mam poczucie, że wspieram swoich. A poza tym są tanie, wydajne i nie były testowane na zwierzętach. Znacie podobne combo? Kiedy poznałam te kosmetyki, w ofercie były tylko kremy, teraz dziewczyny się rozkręciły i mają kilka świetnych produktów. Na wyjazd zabrałam właśnie nowość – mgiełkę, która nawilża, odżywia i szybko się wchłania. Wystarczy spsikać buzię i gotowe, żadnego wklepywania. Żałuję tylko, że nie mogę Wam przesłać zapachu.

Tyle jeśli chodzi o nawilżenie skóry. Nie bawię się w żadne niewiadomo jakie maseczki na twarz, bo samolot to nie spa, a ja nie lubię być uciapana śluzem z maski w płachcie od dekoltu aż po przedziałek. Nie lubię też wzbudzać sensacji wśród współpasażerów (wystarczy że biegam po plaży z drewnianym, rozkładanym stołem, albo liściem palmy przez miasto).

Kolejną mega ważną dla mnie rzeczą jest dezynfekcja rąk. Robię to przed posiłkami po pierwsze dlatego, że nie chcę się przeciskać do samolotowej łazienki, a po drugie dlatego, że mam wrażenie że przyniosę z niej więcej bakterii, niż miałam. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem jakąś pedantką, ale nie przepadam za publicznymi toaletami. W zasadzie korzystam z łazienki tylko kiedy już naprawdę pęcherz grozi wybuchem i kiedy muszę umyć zęby.

Właśnie, może to banał ale wiele osób zapomina spakować szczoteczki i małej pasty do podręcznego bagażu (albo zapomina w ogóle, w dzieciństwie z każdego wyjazdu przywoziłam na pamiątkę kolejną szczoteczkę do zębów). To ważne nie tylko ze względu na długą podróż samolotem (czasem nawet dostajesz szczoteczkę i pastę od linii lotniczych w zestawie z poduszką i maską na oczy) ale przede wszystkim dlatego, że wciąż często zdarza się, że Twoja walizka zagubi się, albo nie wyrobi się na przesiadce i doleci w późniejszym terminie co zostawia Cię z nieumytymi zębami na jeszcze dłużej. Fuj. Z tego samego powodu warto mieć też w podręcznym ubranie i bieliznę na zmianę, nigdy nic nie wiadomo.

Aktualnie używam tajskiej pasty wybielającej, o której pisałam we wpisie jakie kosmetyki warto kupić w tajlandii. Tam macie też link do niej, jest dostępna na aliexpress, co prawda troszkę drożej, ale jak na bezpieczny produkt wybielający, który działa, to dobra cena. Dwa-trzy tygodnie to idealny czas na jej używanie, będą już widoczne efekty, a w domu nigdy nie mogłam się zebrać żeby zamienić pastę.

Ostatnie dwa produkty na mojej liście must have w samolocie to porządnie nawilżający balsam do ust oraz perfumy. Aktualnie używam carmexa, chociaż nie odpowiada mi jego mentolowy zapach i uczucie zimna, to jednak doskonale odżywia usta. Wymiennie używam softlipsa, którego uwielbiałam będąc w azji, natomiast po powrocie trochę przestał mi się sprawdzać. Oba te produkty znajdziecie w Rossmannie. Ostatnim produktem w mojej kosmetyczce są perfumy koniecznie w kulce. Nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa, ale w imieniu wszystkich podróżujących osób błagam – nie używajcie w samolocie takich z klasycznym dyfuzorem. Intensywne zapachy na małej i sztucznie wentylowanej przestrzeni to zło! Ja lubię zawsze pachnieć ładnie, dlatego zwykle używam takich w kulce (?) i staram się wytrzymać do momentu, kiedy opuszczę pokład samolotu. Uprzedzając pytania – zapach to zara red vanilla. Bardzo lubię perfumy z Zary, to być może nieoryginalne, ale sprawdzone nuty zapachowe, które długo się utrzymują na skórze. Polecam też Zara Oriental!

Jestem ciekawa co Wy trzymacie w kosmetyczce podręcznej?

Ale ja tu nawijam o kosmetyczce i jej zawartości, a tymczasem ta piękna różowa nawet nie należy do mnie! Pożyczyłam ją od Ani, żeby… ładnie wyglądała na zdjęciach. Ania przywiozła ze sobą na Karaiby pokaźną kolekcję kosmetyczek. Jedne są prześliczne, inne oryginalne, a niektóre całkiem zwykłe. Ja mam dwie. W posiadanie obu weszłam w ten sam sposób – ktoś mi wysłał w nich kosmetyki w prezencie i wcale nie są reprezentacyjne. W dodatku są delikatnie mówiąc zmęczone podróżami. No więc tak sobie myślę – wydaję dużo pieniędzy na torebki, nie czarujmy się. Sporo kasy idzie na porządne kosmetyki. Dlaczego noszę to w plastikowym badziewiu na które nawet nie lubię patrzeć?

Korzystając z wielkiej promocji w moim ulubionym sklepie z torebkami (to się powinno leczyć) i z tego, że będę zamawiała nowy koszyk plażowy, kliknę sobie jakąś porządną kosmetyczkę. Pomóżcie mi wybrać, bo promocja trwa tylko jeszcze 3 dni! Można zaoszczędzić do 25% na markowych ubraniach i akcesoriach. Tutaj możecie się zapoznać ze szczegółami promocji. A tymczasem mój moodboard czyli kolaż (właśnie się dowiedziałam, że wygląda jak z gazetki carrefoura) wygląda jak kupa, ponieważ mam nowego photoshopa i nie ogarniam zupełnie.

1. fajna, ale z krótką rączką | 2. w wielu wersjach kolorystycznych, również z napisami, ale miałam podobą w tajlandii (zobacz zdjęcia) i trochę szybko się rozwaliła | 3. taka aztecka trochę nie? | 4. palma mi już odbiła z tymi palmami, kocham ten wzór ale nie jestem pewna co do materiału | 5. to chyba mój faworyt – ten kolor! | 6. Ups, czy to znowu palma? Ta mi się chyba bardziej podoba. pomocy!

Comments:

  • 1 marca, 2018

    W katalogach Avonu takie perfumy figurują jako „roletki” 🙂

    reply...
  • Karolina

    6 marca, 2018

    Ta aztecka super ! 🙂

    reply...
  • 11 marca, 2018

    Wpadłam ostatnio na pomysł, że płynem do demakijażu nasączam waciki, a na miejscu i tak kupuje mały płyn micelarny. Po co nosić – zwłaszcza, że często wybieram tanie loty i mam ograniczony bagaż podręczny;)

    reply...
  • Hiphople

    16 marca, 2018

    Thank you Marina! xx

    reply...

post a comment