Top
  >  Moda   >  Aquazurra Belgravia Lace Up Heels porównanie podróbki z oryginałem

Chwilę temu pokazywałam Wam swój najnowszy łup z Shopbopa – wymarzone szpilki Aquazurra. Mój model to Belgravia. Wcześniej, zanim w ogóle zapoznałam się z większą ilością modeli tej marki, w mojej szafie mieszkały… podróbki! Kiedyś nie wiedziałam, że chińczyk podrabia wszystko jak leci i naiwnie wierzyłam, że na chińskiej stronie mogą być zwyczajne, ładne no name. Ależ się pomyliłam… Po tym jak zorientowałam się, że moje ulubione szpilki to wstrętna podróba, przestałam je nosić. Zwyczajnie przestały mi dawać radość. Nie akceptuję kradzieży w żadnej formie, a kradzież własności intelektualnej niczym nie różni się od tej sklepowej. Osoby które noszą podróbki kupują świadomie kradzione rzeczy. Ja do nich nie należę.

Dziś wyciągnęłam z szafy swoje stare buty, żeby pokazać Wam czy i jak bardzo się od siebie różnią. Za co tak naprawdę płacimy?

*oryginalne to oczywiście te z ciemniejszym środkiem

Nie ulega wątpliwości, że te dwie pary szpilek ogromnie różnią się od siebie jakością (materiałem, wykonaniem). Odwzorowanie modelu jest dość wierne, jednak nie sądzę, żeby chińska wersja przetrwała chociaż jeden sezon regularnego chodzenia (ja używałam ich głównie do zdjęć i na krótkie wyjścia – nie są zbyt wygodne). Diabeł tkwi w szczegółach – oryginalny produkt nie ma żadnych wizualnych wad. Żadnego błędu w szyciu, żadnego widocznego kleju. Każdy detal zrobiony jest z najwyższą starannością. Skóra jest miękka, rzemyki nie wbijają się w stopy a buty są doskonale wyprofilowane. Nie powiem, że czuję się w nich tak samo jak w trampkach, bo podejrzewam, że takie szpilki istnieją tylko w bajkach. Niemniej jednak Belgravia zaliczam do najwygodniejszych par w mojej szafie, bez dwóch zdań.

Czy jednak warto brać hipotekę pod dom, żeby kupić szpilki za kilka tysięcy? No błagam, nie. Chyba, że taka kwota w żaden sposób nie jest odczuwalna dla Waszego portfela, wtedy polecam te szpilki z czystym sumieniem. Ja zamówiłam je pod wpływem przeceny, a także dlatego, że chodziły (stukały) mi po głowie od tak dawna, że żałowałabym przez długie miesiące, jeśli bym ich nie kliknęła. Nie zamierzam Wam jednak wciskać ściemy, że są na tyle różne od butów z popularnej sieci na D. że warto odmawiać sobie dla nich jedzenia i wody.

Płaci się za markę.

Płaci się za ich kształt, kolor, za zapach, za metkę made in Italy, za to że jakiś geniusz siedzi tam i wymyśla najpiękniejsze buty na świecie, jedne po drugich. I niech Was ręka boska broni go okradać, bo tego wspierać na pewno nie będę. Wymyślcie coś tak zajebistego, czego będą pragnąć i pożądać kobiety na całym świecie, wtedy będziecie za swoje produkty wołać tyle szmalu, ile Wam się tylko zamarzy. Póki co mamy do wyboru kupić te buty po cenie, jaka jest nam proponowana lub wybrać zupełnie inne, równie dobrej jakości, skórzane buty lokalnego producenta. Albo takie z sieciówki. Namawiam Was jednak do stawiania na jakość, nie na ilość, bo komfort noszenia porządnego obuwia jest nie do opisania i bez porównania z chińskim shitem z Zary. Nogi macie jedne, stopy też.

Szpilki zamówiłam z tej konkretnej strony. 

Comments:

  • michal

    4 stycznia, 2020

    Podobno w Chinach są trzy sorty: Oryginały ew „oryginały”, czyli wyrób „najwyższej jakości” z oznaczeniami firmowymi i „trzymający normy” lub taki, który te normy powinien trzymać,(prawdziwy oryginał to według mnie wyrób pochodzący z macierzystej wytwórni, o takie coś dziś bardzo trudno) drugi to średnia jakość, dla mniej wymagających klientów i trzeci, totalne śmieci dla plebsu, masówka, udające wyroby nadające się do użytku. Podobno Chińczycy zrobią wszystko i w dowolnej jakości, w cenie, jakiej sobie życzy nabywca, czyli np pośrednik, który tym handluje.

    reply...

post a comment